
Popularne mity o sesji buduarowej (i jak to wygląda naprawdę)
Mity o sesji buduarowej potrafią skutecznie zniechęcić do sesji, zanim jeszcze zdążysz się zastanowić, czy to coś dla Ciebie. Wystarczy zasłyszana opinia, przypadkowy obrazek w internecie albo jedno niefortunne skojarzenie.
„Nie mam figury modelki”.
„Nie umiem pozować”.
„Nie lubię swoich nóg”.
„Mam być nago? Zawstydzę się na śmierć, jeszcze zanim przekroczę próg studia!”.
„Nie mam partnera/partnerki więc po co mi te zdjęcia”.
„To luksus, na który nie wypada wydawać”.
Brzmi znajomo?
Wiele razy słyszałam podobne zdania. Za każdym razem wiem, że nie wypowiada ich ta prawdziwa, intuicyjna część Ciebie. To głos kultury, przekazu medialnego, społecznych schematów i dawnych przekonań, że ciało kobiety musi spełniać jakieś warunki, by mogło być widziane z czułością.
Stworzyłam ten tekst nie po to, aby przekonywać Cię do sesji przed moim obiektywem. Nie o to chodzi.
Uważam, że czas z empatią i spokojem rozbroić kilka najbardziej szkodliwych mitów na temat sesji buduarowych. Wiem, że potrafią być hamulcem, tworząc wieloletnią barierę przed doświadczeniem, które przecież potrafi być niezwykle wzmacniające, poruszające, a czasem wręcz transformujące. Czas się nimi zająć.

Mit 1: Sesja buduarowa jest tylko dla szczupłych i młodych kobiet
To jeden z najczęściej powtarzanych mitów – i niestety, jeden z najbardziej krzywdzących. Sugerowanie, że trzeba „jakoś wyglądać”, żeby zasłużyć na takie doświadczenie, odbiera wielu kobietom coś bardzo ważnego: prawo do bycia widzianą z czułością, niezależnie od wieku, rozmiaru czy etapu życia.
A przecież Twoje ciało nie musi spełniać żadnych estetycznych standardów, żeby być piękne. Nie musi być „gotowe”, „poprawione”, „w formie”, nie musi być „jakieś”. Przecież nie robimy castingu na modelkę do kampanii reklamowej.
Nie musisz przyznawać sobie punktów. Wystarczy, że spotkasz się ze sobą – w swojej prawdzie, miękkości, autentyczności.
Pracuję ze światłem, kompozycją i gestem tak, by wydobyć to, co w Tobie poruszające – a nie pasujące do kanonu.
Widziałam już kobiety w każdym wieku i rozmiarze. Od dwudziestolatki, która jeszcze nie ufa swojemu ciału, po osiemdziesięciolatkę, która z uśmiechem mówi: „Chcę mieć takie zdjęcia dla siebie!”. I każda z nich zasługuje na zachwyt.
Reprezentacja ma ogromne znaczenie
Spoglądając na różne ciała z czułością, zaczynamy inaczej postrzegać siebie. Auto-życzliwość może być początkiem czegoś większego.
To nie Ty jesteś „niegotowa na sesję”. Problem tkwi w czymś innym. To kultura, w której dorastałyśmy, nie była gotowa na widzenie kobiecego ciała bez oceny.
My już jesteśmy na to gotowe! Mówienie o tym jest częścią mojej osobistej misji.
Mit 2: Na sesji buduarowej trzeba się rozebrać
Przyjęło się, że buduar = nagość. To częste nieporozumienie, które sprawia, że wiele kobiet od razu wyklucza sesję buduarową ze swoich planów. A szkoda, prawda wygląda inaczej.
Możesz rozebrać się podczas sesji buduarowej, ale nie jest to konieczne. Przed spotkaniem ustalamy czy sesja jest aktowa, nagość zakryta, w bieliźnie, czy zupełnie ubrana (pomagam ustalić stylizacje i mam ich dużo w studio). Co ważne – masz pełną kontrolę nad swoim ciałem i wizerunkiem, w każdej chwili może zmienić zdanie.
W tej przestrzeni nie musisz niczego udowadniać ani sobie, ani światu. Zmysłowość, seksapil, kobiecość, namiętność, pasja nie zależą od stopnia rozebrania. O wiele ważniejsze jest Twoje doświadczenie sesji i to, co chcesz zapisać na fotografiach.
Zobacz także: Sesje buduarowe 13 najczęściej zadawanych pytań

Mit 3: Na sesji buduarowej musisz potrafić pozować
„Ale ja nie umiem pozować”
„Nie wiem, co robić z rękami”
„Wyglądam dziwnie, jak ktoś mi robi zdjęcia”
To zdania, które też niestety często słyszę.
Mam nadzieję, że poczujesz się teraz spokojna – niczego nie musisz robić. Twoje ciało i tak coś opowiada, a ja uwieczniam tę opowieść. Razem uprawiamy radosny, kreatywny storytelling. Ja jestem od tego, żeby Cię prowadzić, jeśli tego potrzebujesz, ale nic nie dzieje się na siłę.
Często najpiękniejsze kadry powstają między pozami – w półoddechu, kiedy poprawiasz włosy, uśmiechasz się do myśli albo patrzysz gdzieś obok. W tych momentach pojawia się prawda, naturalność, życie.
A co jeśli poczujesz potrzebę konkretnych wskazówek?
Pokażę Ci, co mam na myśli – najczęściej… na sobie. Nie musisz się domyślać ani stresować, że „źle stoisz”. Tu nie ma złych póz. Są tylko takie, które czujesz – i takie, które możemy delikatnie zmienić, żeby było Ci jeszcze lepiej.
Mit 4: To wszystko krępujące i sztuczne
Dla wielu osób nasze spotkanie jest zaskakująco naturalne i komfortowe, mimo faktu, że widzimy się pierwszy raz w życiu, a ja jestem obcą babą z internetu. 😉
Spotkanie w moim atelier to nie jest casting, ani przesłuchanie. To raczej… koleżeńska wizyta u kogoś, kto Ci kibicuje. Robimy częste przerwy. Pijemy herbatę, słuchamy muzyki, jemy snaczki, gadamy, czasem narzekamy na patriarchat, wzruszamy się i chichoczemy.
Jeśli czujesz tremę – to naturalne. Ale bardzo często największy dyskomfort pochodzi nie z samej sesji, tylko z wyobrażeń na jej temat. A kiedy już jesteś w środku tego doświadczenia – okazuje się, że wcale nie musisz niczego udawać, możesz być sobą i to naprawdę wystarcza.

Mit 5: Sesję buduarową robi się jako prezent dla partnera
Zdarza się, że ktoś przychodzi na sesję z myślą: „to będzie niespodzianka dla niego/niej”. I to piękny pomysł. Ale… to nie jest jedyny (ani nawet najczęstszy) powód, dla którego kobiety decydują się na buduar.
Większość moich klientek robi sesję buduarową dla siebie.
- Chcą się zobaczyć z nowej perspektywy.
- Są po rozstaniu.
- Kończą terapię albo ją zaczynają.
- Mają urodziny z zerem z tyłu.
- Wróciły do siebie po trudnym czasie.
- Chcą odzyskać kontakt z ciałem.
- Czują, że coś je do tego woła.
Lub chcą zobaczyć siebie oczami artystki, być muzą i odzyskać iskierkę w oku. Uwielbiam, jak to się dzieje na moich oczach!
Buduar to nie prezent, który wręczasz komuś. To raczej prezent, który wręczasz sobie – a inni mogą co najwyżej zobaczyć jego efekt uboczny: Twoje spojrzenie z błyskiem, pewność w sylwetce, uśmiech, który nie prosi o pozwolenie.
I może właśnie dlatego, że robisz to dla siebie – efekty sesji czujesz o wiele dłużej.
Mit 6: To luksus, fanaberia, na który szkoda pieniędzy. Jestem próżna, chcąc wydać na coś takiego.
Ten mit działa szczególnie perfidnie, bo uderza w coś więcej niż tylko decyzję zakupową. Wchodzi głęboko w to, jak społecznie postrzegamy kobiecą przyjemność i prawo do dbania o siebie.
- „To niepraktyczne”.
- „To egoistyczne”.
- „Powinnam te pieniądze przeznaczyć na coś bardziej rozsądnego”.
Brzmi znajomo?
Sesja buduarowa to nie jest tani gadżet ani szybka przyjemność. To unikalne doświadczenie. Takie, które zostaje z Tobą nie tylko w albumie czy ramce, ale w tym, jak zaczynasz na siebie patrzeć – chętniej próbujesz nowych rzeczy, lepiej słyszysz swoją intuicję.
Sama bardzo mocno wierzę w to, że najlepsze inwestycje to te w doświadczenia, przeżycia i przygody. Kocham podróżować i nigdy nie jest mi szkoda wydawać na to pieniędzy. Sesja buduarowa to też rodzaj podróży, ale w głąb siebie i swoich pragnień.
Warto rozejrzeć się po tych rzadko odwiedzanych wewnętrznych krainach, odkurzyć marzenia i odkryć na nowo swoje potrzeby.
Mit 7: Ja się do tego nie nadaję / nie jestem wystarczająco ciekawa, piękna czy fajna
To przekonanie bardzo często wypowiadane jest półgłosem – niby żartem, niby mimochodem. Ale jego źródła są bardzo głębokie. Wiele z nas dorastało w przekonaniu, że trzeba „czymś się wyróżniać”, żeby zasłużyć na bycie zauważoną – a już na pewno sfotografowaną z czułością i zachwytem.
Prawda jest jednak zupełnie inna.
Nie musisz być pewna siebie, znać się na pozowaniu ani „mieć powodu”. Wystarczy ciekawość. Potrzeba spojrzenia na siebie inaczej, może po raz pierwszy z życzliwością. Może z odwagą. A może po prostu… z uważnością.
W mojej pracy spotykam kobiety w najróżniejszych momentach życia – i każda z nich wnosi do sesji coś pięknego. Nawet (a czasem szczególnie wtedy), gdy nie widzi tego od razu.
Moja wskazówka: słuchaj brzuszka — on zwykle wie, co będzie dla Ciebie karmiące i pozytywne. Jeszcze nigdy nie żałowałam pójścia za tym, co mnie autentycznie woła.
Przyjdź na sesję z całą swoją niepewnością, ciekawością, wątpliwościami, nawet lękiem. To wszystko się mieści i jest akceptowane w przestrzeni, którą tworzę. Odkryjmy razem, czego dowiesz się o sobie!

Mit 8: Moje zdjęcia będą opublikowane w internecie
Tego też się często obawiacie – i jest to absolutnie zrozumiałe. Intymność to delikatna materia, a zaufanie buduje się powoli.
Dlatego chcę powiedzieć to jasno: Twoje zdjęcia nie trafią nigdzie bez Twojej świadomej, entuzjastycznej zgody. Nigdy nie wywieram presji. Masz pełne prawo zachować całą sesję tylko dla siebie – albo podzielić się nią wyłącznie z bliską osobą.
Wiele sesji, które wykonuję, nie jest nigdzie publikowane i zostaje do wyłącznego użytku portretowanych osób. Czasem te obrazy mają moc bardziej terapeutyczną niż wizerunkową. Ich zadaniem nie zawsze jest być „pokazanym światu” – czasem mają po prostu pozwolić Ci zobaczyć siebie.
A jeśli któregoś dnia poczujesz, że chcesz się podzielić choć jednym kadrem – wtedy wrócisz do mnie z tą decyzją.
Na koniec: może to właśnie ten moment?
Jeśli coś w Tobie drga, odkłada się pod skórą, wraca co jakiś czas – może to znak, że jesteś gotowa podarować sobie sesję buduarową.
Nie musisz być gotowa w stu procentach. Nie musisz mieć pomysłu, odwagi, wymarzonego stroju i całej wizji.
Wystarczy, że masz ochotę spotkać się ze sobą – bez filtrów, bez presji, ale za to życzliwością.
Jeśli czujesz, że to może być coś dla Ciebie, zajrzyj do mojego portfolio i zobacz, jak różnorodne są kobiece historie, które mam przywilej fotografować. A potem – napisz, zarezerwuj termin sesji buduarowej.